wtorek, 20 października 2020

Od Jane

-Nie wierzę, a ją bierzesz ze sobą? - burknęła Beata zakładając na oczy okulary przeciwsłoneczne, wyszła z auta i trzasnęła drzwiami. 

   Ściągnęłam brwi i nawet nie zamierzałam się z nią kłócić... wiele razy miałam z nią spięcia a dziś akurat nie miałam ochoty się z nią użerać. 

-Słuchaj - Chris złapał mnie mocno za ramiona i spojrzał głęboko w oczy. - nie rób nic głupiego, po prostu... 

-Dobra, to nie nasz pierwszy raz co nie? - wzruszyłam ramionami. 

-Najlepiej będzie jak przestaniesz się odzywać, tylko słuchaj. 

   Przytaknęłam mu i stałam z boku jak gdyby nigdy nic. Staliśmy przed domem wielkim jak stodoła a nawet cztery stodoły, ogrodzenie tak czyste, że zdawać się mogło, że czyści je co najmniej trzech służących. 

-Technicy, gdzie technic... kurwa, ile trzeba czekać? - Beata ewidentnie miała jakiś problem, cholera wie, czy do mnie czy jakiś swój prywatny... Zdawała się być w gorszym stanie niż zwykle. 

   Technicy otworzyli bramę, jednak nie byli w stanie otworzyć drzwi, tak samo nie było w żadnym z okien czy drzwi klamek. Ekipa techników jak i policja spacerowała wokół domu bezradnie szukając wejścia i sposobu na otwarcie którychkolwiek drzwi czy okien by przedostać się do domu ofiary. 

-Jane... - podszedł do mnie Chris lekko zakłopotany, był wtedy uroczy, ale tak komiczny, że nie mogłam przestać się śmiać ani na chwilę. - Możesz? Potrzebujemy was, to znaczy Piasta... musi się włamać do systemu tego cholernego domu i go sprawdzić. - Milczałam, obserwując twarz Chrisa ze spokojem. - Mowę ci odebrało czy bawisz się w przedszkolaka?

-Kazałeś mi się nie wtrącać...

-Dobra, to nie. - odszedł wkurzony, aż żyłka na czole pulsowała mu niewiarygodnie szybko, z lekkim uśmiechem zawołałam go z powrotem wybierając numer kumpla. 

-Ty to umiesz wybrać moment, Jane... - odezwał się Piast, raczej był w szkolnym kiblu.

-Potrzebujemy włamać się do domu Michaela Strassburga, dasz radę jakoś wejść w system i zobaczyć co się da zrobić? 

   Wyjął laptopa i usiadł na toalecie mając włączony facetime. Klikał coś i stukał a ja w tym czasie rozglądałam się po zakątkach ogrodu i podjazdu.

-Musiałbym być tam osobiście... trzeba się podpiąć do głównego stystemu przewodowego który pewnie znajduje się gdzieś z tyłu domu lub w trawniku...

-W trawniku, powiadasz? - zdziwiłam się, a on ściągnął brwi zirytowany. 

-Taka fake klapka co wygląda jak trawa ale to panel sterujący albo system alarmowy, a jego właśnie potrzebujemy. Będę za pięć minut. 

-A adres...?

-Kto by nie wiedział, gdzie jest dom Michaela Strassburga? - parsknął ironicznie i się rozłączył. W tym czasie policja znalazła łatwe wejście do szopy, o ile mogłabym to nazwać szopą. Była dość ekskluzywna jak na szopy które widziałam. 

   Gdy dotarł Piast łatwo znalazł sposób i mogliśmy dostać się do (jak się okazało) inteligentnego domu. Jeden z pierwszych projektów i to tych udanych, miał najlepszy system operacyjny i najlepiej komunikuje się z człowiekiem - czytałam nawet ten artykuł. 

-Ale chata... - wyszeptał jakiś młodziak z policji, ja tylko się uśmiechnęłam z zachwytem na wnętrze. Nigdy nie widziałam tak wypasionego domu jak ten, nawet na zdjęciach. Mój był o wiele mniejszy, jednak stylem były podobne. Moi rodzice uwielbiają styl ''na bogato'' i wszystko co modne, szczególnie matka. 

-Dobra panowie, rozglądamy się, taśmujemy i robimy swoje. - klasnął w dłonie Gared, kumpel Chrisa. - O, a ShadowHutersi znów tu są. - parsknął i odszedł w głąb domu. 

-Nie mogę zidentyfikować twarzy gości, proszę o przedstawienie się. -  usłyszeliśmy nagle głos roznoszący się po całym domu. Wszyscy przez sekundę zdębiali. 

-Zaraz wprowadzę nas do systemu, ja pozwoliłem sobie dać admina... gotowe. 

-Dziękuję Piaście. 

   Uniosłam brwi, starałam się zachować powagę, ale ten dom był istnym szaleństwem. Poszłam do łazienki, zakładam, że Chris chce się mnie pozbyć. Wyjęłam z włosów wsuwkę, bo ewidentnie coś widziałam w spływie w wannie. Okazało się to być kawałkiem sushi... 

-Co to jest? - spytał Chris, jakby zjawił się za mną nagle i niespodziewanie zbyt szybko. 

-Kawałek sushi... 

-Jadł sushi w łazience.. są i tacy. 

-Nie, Christoph... to gotowana ryba... sushi się nie gotuje. 

   Zmrużył oczy i przypatrywał się to wannie, to rybie. 

-System spalił Michaela?

-Mam na imię Alicja. - wtrącił dom. Jak to dziwnie brzmi... dom który mówi. 

-Pomyśleć nie można w spokoju... - pokręciłam głową zła. 

-Dobra, słuchaj, ja już się wszystkim zajmę, dziękuję za pomoc...

-Nie,nie, jeszcze muszę dużo rzeczy sprawdzić, Piast ogarnie system prz...

-Jane, nie możesz tu być, jasne? 

   Zacisnęłam zęby i spuściłam wzrok na podłogę. Pokręciłam głową i wyszłam z domu nie słuchając niczego i nikogo. Choć Chris i tak mnie nie wołał z powrotem, zawsze oddychał z ulgą gdy opuszczałam miejsce zbrodni, nie musiał się tłumaczyć przed nikim czemu cywil jest na miejscu zdarzenia. Ale prawa jest taka, że bez nas gówno mogą zrobić. Wsiadłam do auta i gdy chciałam je odpalić nagle coś pierdnęło, zabrzdąkało i samochód nawet przez chwile nie dał się odpalić. Walnęłam głową w kierownicę i walczyłam z kluczykiem w stacyjce. 

-Odwieźć cię? - podniosłam wzrok i zobaczyłam Chrisa, przwróciłam oczami. 

-Nie, obejdzie się bez twojej pomocy. 

-Jane, odwiozę cię, kończymy na dziś i tak. Piasta też podwiozę. 

   Uległam, miałam dość. Wkurzał mnie jak cholera, mimo to lubiłam jego towarzystwo... Był tak tajemniczy, że coś mnie do niego przyciągało, jak światło ćmy. 

   Jednak okazało się, że pojechałam na komendę wraz z Chrisem, o tej godzinie było mniej policjantów na komisariacie a my mogliśmy wspólnie ustalić do dalej z tym facetem, bo co? Dorobił się milionów na projekcie i ktoś go zabija? I to na dodatek wrzucając do wrzątku? 

-Powinniśmy zajrzeć do jego byłej żony i asystentki Gizzele, jest współudziałowcem w jego firmie, coś musi nam powiedzieć. 

-Może odpuśćmy sobie te ceregiele, już po całym dniu pracy boli mnie głowa, dawno powinienem spać smacznie w łóżku... 

-Ta, jasne, bo o 19 byś szedł spać. - roześmiałam się. 

-Albo pójdziemy coś zjeść, co? Ja stawiam.

   Uniosłam brwi zaskoczona jego propozycją, choć nie raz jadaliśmy w restauracji CocoBono, tym razem byłam ciekawa gdzie mógłby mnie zabrać. To była wyjątkowa przyjaźń. 

-Zapraszasz mnie na...

-Nie, to nie randka. Przyjacielska kolacja. - pogroził mi palcem i oboje się roześmialiśmy. 








Szliśmy wzdłuż korytarza, rozmawiając o pierdołach. Każdy na komendzie miał mnie za pieprzniętą 20latkę z chętką na komisarza. Znamy się od piaskownicy, zawsze mi staruch dokuczał, był jak starszy brat... potem gdy straciłam swojego i policja w Monaco umorzyła sprawę przysięgłam, że dojdę do tego kto to zrobił i co się stało z Adrienem, a właśnie Christoph miał mi w tym pomóc i taki mieliśmy układ, który nas połączył jeszcze bardziej. Obojgu nam zależy na prawdzie, ale musimy być ostrożni... i mam wrażenie, że Chris coś wie... ale trzyma mnie z daleka bo coś ukrywa. 

-Nie możesz mieć paranoi na punkcie Adriena, dowiem się co go spotkało ale potrzebujemy czasu.

-Czasu? Ile już czekamy na odpowiednią ilość czasu? Nie zbiera się go czy nie czeka, tylko idzie po swoje i osiąga się cele, nic nie robimy od dwóch miesięcy... 

-Pracuję nad tym, po prostu nie chcę cię narażać. To grubsza sprawa.

-Wiedziałam, że coś ukrywasz przede mną... nie do wiary! 

-Jane, kurwa, jakbym mógł to bym powiedział, ale jesteś bezpieczniejsza gd...

-Przestań pieprzyć i choć raz mnie nie odtrącaj! Ciągle się wstydzisz relacji w pracy, mojej i twojej, ukrywasz przyjaźń ze mną jakbym była trędowata! Od kiedy wskoczyłeś stopień wyżej i masz sprawy przestałeś...

-Daj spokój Jane, to ty myślisz o sobie w kółko i Adrienie, ja też sobie nie radze z jego śmiercią i uwierz, że chcę to wyjaśnić ale jednocześnie iść dalej bo życie się toczy do przodu, a ty masz jebaną paranoję bo wkręciłaś sobie, że to jego była żona maczała w tym palce, gdyby tak było, to byłyby dowody, rozumiesz? DO WO DY . A Ty nie potrafisz tego pojąć od trtzech miesięcy zatruwasz mi robotę! 

-Aha, fantastycznie. Trzeba było od razu tak mówić, Chris. - odparłam ze łzami w oczach, które szybko udało mi się powstrzymać do chwili, gdy odwróciłam się plecami i ruszyłam przed siebie.

-Jane! To nie tak ,przepraszam! 

  




















 Pokazałam mu środkowy palec nie zatrzymując się. Miałam go w dupie, chciałam wrócić do domu i zająć się czymś... jednak w ostatniej chwili pomyślałam, że mogę zrobić coś zupełnie innego. Wybrałam numer do SH i dowiedziałam się, że w Piast włamał się bez problemu do domu Michaela z racji tego, że mianował się adminem poprzez włam do systemu operacyjnego. W plikach znalazł akt domu, który Michael zakupił całkiem niedawno i to gdzieś w środku lasu. Z tego co wynikało ze zdjęć, gdy tylko je zobaczyłam miałam wrażenie, że patrzę na jakiś paskudny stary i opuszczony dwór sprzed 200 lat conajmniej. Nawet nie miałam pojęcia, że taki dom istnieje w okolicy... 
-Sprawdzę go. - odparłam wsiadając do taksówki, podałam adres i wsadziłam słuchawkę do ucha. - Jadę w taksówce. 
-Jane, to nie jest dobry pomysł, czegoś nie wiesz...
-Czego?
-Wpisy pod nieruchomościami, co zajmują się sprzedażą domu mówią, że dom stoi pusty od 100 lat, nikt nie chciał go nawet oglądać. Legenda plemion głosi, że...
-Dobra,dobra, plemiona sobie daruj i legendy. Nie jestem ich pasjonatką. Odezwę się w wolnej chwil albo jak coś znajdę, na razie. 
   Byłam ciekawa, co tam zastanę. 















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz