wtorek, 20 października 2020

Od Jane

-Nie wierzę, a ją bierzesz ze sobą? - burknęła Beata zakładając na oczy okulary przeciwsłoneczne, wyszła z auta i trzasnęła drzwiami. 

   Ściągnęłam brwi i nawet nie zamierzałam się z nią kłócić... wiele razy miałam z nią spięcia a dziś akurat nie miałam ochoty się z nią użerać. 

-Słuchaj - Chris złapał mnie mocno za ramiona i spojrzał głęboko w oczy. - nie rób nic głupiego, po prostu... 

-Dobra, to nie nasz pierwszy raz co nie? - wzruszyłam ramionami. 

-Najlepiej będzie jak przestaniesz się odzywać, tylko słuchaj. 

   Przytaknęłam mu i stałam z boku jak gdyby nigdy nic. Staliśmy przed domem wielkim jak stodoła a nawet cztery stodoły, ogrodzenie tak czyste, że zdawać się mogło, że czyści je co najmniej trzech służących. 

-Technicy, gdzie technic... kurwa, ile trzeba czekać? - Beata ewidentnie miała jakiś problem, cholera wie, czy do mnie czy jakiś swój prywatny... Zdawała się być w gorszym stanie niż zwykle. 

   Technicy otworzyli bramę, jednak nie byli w stanie otworzyć drzwi, tak samo nie było w żadnym z okien czy drzwi klamek. Ekipa techników jak i policja spacerowała wokół domu bezradnie szukając wejścia i sposobu na otwarcie którychkolwiek drzwi czy okien by przedostać się do domu ofiary. 

-Jane... - podszedł do mnie Chris lekko zakłopotany, był wtedy uroczy, ale tak komiczny, że nie mogłam przestać się śmiać ani na chwilę. - Możesz? Potrzebujemy was, to znaczy Piasta... musi się włamać do systemu tego cholernego domu i go sprawdzić. - Milczałam, obserwując twarz Chrisa ze spokojem. - Mowę ci odebrało czy bawisz się w przedszkolaka?

-Kazałeś mi się nie wtrącać...

-Dobra, to nie. - odszedł wkurzony, aż żyłka na czole pulsowała mu niewiarygodnie szybko, z lekkim uśmiechem zawołałam go z powrotem wybierając numer kumpla. 

-Ty to umiesz wybrać moment, Jane... - odezwał się Piast, raczej był w szkolnym kiblu.

-Potrzebujemy włamać się do domu Michaela Strassburga, dasz radę jakoś wejść w system i zobaczyć co się da zrobić? 

   Wyjął laptopa i usiadł na toalecie mając włączony facetime. Klikał coś i stukał a ja w tym czasie rozglądałam się po zakątkach ogrodu i podjazdu.

-Musiałbym być tam osobiście... trzeba się podpiąć do głównego stystemu przewodowego który pewnie znajduje się gdzieś z tyłu domu lub w trawniku...

-W trawniku, powiadasz? - zdziwiłam się, a on ściągnął brwi zirytowany. 

-Taka fake klapka co wygląda jak trawa ale to panel sterujący albo system alarmowy, a jego właśnie potrzebujemy. Będę za pięć minut. 

-A adres...?

-Kto by nie wiedział, gdzie jest dom Michaela Strassburga? - parsknął ironicznie i się rozłączył. W tym czasie policja znalazła łatwe wejście do szopy, o ile mogłabym to nazwać szopą. Była dość ekskluzywna jak na szopy które widziałam. 

   Gdy dotarł Piast łatwo znalazł sposób i mogliśmy dostać się do (jak się okazało) inteligentnego domu. Jeden z pierwszych projektów i to tych udanych, miał najlepszy system operacyjny i najlepiej komunikuje się z człowiekiem - czytałam nawet ten artykuł. 

-Ale chata... - wyszeptał jakiś młodziak z policji, ja tylko się uśmiechnęłam z zachwytem na wnętrze. Nigdy nie widziałam tak wypasionego domu jak ten, nawet na zdjęciach. Mój był o wiele mniejszy, jednak stylem były podobne. Moi rodzice uwielbiają styl ''na bogato'' i wszystko co modne, szczególnie matka. 

-Dobra panowie, rozglądamy się, taśmujemy i robimy swoje. - klasnął w dłonie Gared, kumpel Chrisa. - O, a ShadowHutersi znów tu są. - parsknął i odszedł w głąb domu. 

-Nie mogę zidentyfikować twarzy gości, proszę o przedstawienie się. -  usłyszeliśmy nagle głos roznoszący się po całym domu. Wszyscy przez sekundę zdębiali. 

-Zaraz wprowadzę nas do systemu, ja pozwoliłem sobie dać admina... gotowe. 

-Dziękuję Piaście. 

   Uniosłam brwi, starałam się zachować powagę, ale ten dom był istnym szaleństwem. Poszłam do łazienki, zakładam, że Chris chce się mnie pozbyć. Wyjęłam z włosów wsuwkę, bo ewidentnie coś widziałam w spływie w wannie. Okazało się to być kawałkiem sushi... 

-Co to jest? - spytał Chris, jakby zjawił się za mną nagle i niespodziewanie zbyt szybko. 

-Kawałek sushi... 

-Jadł sushi w łazience.. są i tacy. 

-Nie, Christoph... to gotowana ryba... sushi się nie gotuje. 

   Zmrużył oczy i przypatrywał się to wannie, to rybie. 

-System spalił Michaela?

-Mam na imię Alicja. - wtrącił dom. Jak to dziwnie brzmi... dom który mówi. 

-Pomyśleć nie można w spokoju... - pokręciłam głową zła. 

-Dobra, słuchaj, ja już się wszystkim zajmę, dziękuję za pomoc...

-Nie,nie, jeszcze muszę dużo rzeczy sprawdzić, Piast ogarnie system prz...

-Jane, nie możesz tu być, jasne? 

   Zacisnęłam zęby i spuściłam wzrok na podłogę. Pokręciłam głową i wyszłam z domu nie słuchając niczego i nikogo. Choć Chris i tak mnie nie wołał z powrotem, zawsze oddychał z ulgą gdy opuszczałam miejsce zbrodni, nie musiał się tłumaczyć przed nikim czemu cywil jest na miejscu zdarzenia. Ale prawa jest taka, że bez nas gówno mogą zrobić. Wsiadłam do auta i gdy chciałam je odpalić nagle coś pierdnęło, zabrzdąkało i samochód nawet przez chwile nie dał się odpalić. Walnęłam głową w kierownicę i walczyłam z kluczykiem w stacyjce. 

-Odwieźć cię? - podniosłam wzrok i zobaczyłam Chrisa, przwróciłam oczami. 

-Nie, obejdzie się bez twojej pomocy. 

-Jane, odwiozę cię, kończymy na dziś i tak. Piasta też podwiozę. 

   Uległam, miałam dość. Wkurzał mnie jak cholera, mimo to lubiłam jego towarzystwo... Był tak tajemniczy, że coś mnie do niego przyciągało, jak światło ćmy. 

   Jednak okazało się, że pojechałam na komendę wraz z Chrisem, o tej godzinie było mniej policjantów na komisariacie a my mogliśmy wspólnie ustalić do dalej z tym facetem, bo co? Dorobił się milionów na projekcie i ktoś go zabija? I to na dodatek wrzucając do wrzątku? 

-Powinniśmy zajrzeć do jego byłej żony i asystentki Gizzele, jest współudziałowcem w jego firmie, coś musi nam powiedzieć. 

-Może odpuśćmy sobie te ceregiele, już po całym dniu pracy boli mnie głowa, dawno powinienem spać smacznie w łóżku... 

-Ta, jasne, bo o 19 byś szedł spać. - roześmiałam się. 

-Albo pójdziemy coś zjeść, co? Ja stawiam.

   Uniosłam brwi zaskoczona jego propozycją, choć nie raz jadaliśmy w restauracji CocoBono, tym razem byłam ciekawa gdzie mógłby mnie zabrać. To była wyjątkowa przyjaźń. 

-Zapraszasz mnie na...

-Nie, to nie randka. Przyjacielska kolacja. - pogroził mi palcem i oboje się roześmialiśmy. 








Szliśmy wzdłuż korytarza, rozmawiając o pierdołach. Każdy na komendzie miał mnie za pieprzniętą 20latkę z chętką na komisarza. Znamy się od piaskownicy, zawsze mi staruch dokuczał, był jak starszy brat... potem gdy straciłam swojego i policja w Monaco umorzyła sprawę przysięgłam, że dojdę do tego kto to zrobił i co się stało z Adrienem, a właśnie Christoph miał mi w tym pomóc i taki mieliśmy układ, który nas połączył jeszcze bardziej. Obojgu nam zależy na prawdzie, ale musimy być ostrożni... i mam wrażenie, że Chris coś wie... ale trzyma mnie z daleka bo coś ukrywa. 

-Nie możesz mieć paranoi na punkcie Adriena, dowiem się co go spotkało ale potrzebujemy czasu.

-Czasu? Ile już czekamy na odpowiednią ilość czasu? Nie zbiera się go czy nie czeka, tylko idzie po swoje i osiąga się cele, nic nie robimy od dwóch miesięcy... 

-Pracuję nad tym, po prostu nie chcę cię narażać. To grubsza sprawa.

-Wiedziałam, że coś ukrywasz przede mną... nie do wiary! 

-Jane, kurwa, jakbym mógł to bym powiedział, ale jesteś bezpieczniejsza gd...

-Przestań pieprzyć i choć raz mnie nie odtrącaj! Ciągle się wstydzisz relacji w pracy, mojej i twojej, ukrywasz przyjaźń ze mną jakbym była trędowata! Od kiedy wskoczyłeś stopień wyżej i masz sprawy przestałeś...

-Daj spokój Jane, to ty myślisz o sobie w kółko i Adrienie, ja też sobie nie radze z jego śmiercią i uwierz, że chcę to wyjaśnić ale jednocześnie iść dalej bo życie się toczy do przodu, a ty masz jebaną paranoję bo wkręciłaś sobie, że to jego była żona maczała w tym palce, gdyby tak było, to byłyby dowody, rozumiesz? DO WO DY . A Ty nie potrafisz tego pojąć od trtzech miesięcy zatruwasz mi robotę! 

-Aha, fantastycznie. Trzeba było od razu tak mówić, Chris. - odparłam ze łzami w oczach, które szybko udało mi się powstrzymać do chwili, gdy odwróciłam się plecami i ruszyłam przed siebie.

-Jane! To nie tak ,przepraszam! 

  




















 Pokazałam mu środkowy palec nie zatrzymując się. Miałam go w dupie, chciałam wrócić do domu i zająć się czymś... jednak w ostatniej chwili pomyślałam, że mogę zrobić coś zupełnie innego. Wybrałam numer do SH i dowiedziałam się, że w Piast włamał się bez problemu do domu Michaela z racji tego, że mianował się adminem poprzez włam do systemu operacyjnego. W plikach znalazł akt domu, który Michael zakupił całkiem niedawno i to gdzieś w środku lasu. Z tego co wynikało ze zdjęć, gdy tylko je zobaczyłam miałam wrażenie, że patrzę na jakiś paskudny stary i opuszczony dwór sprzed 200 lat conajmniej. Nawet nie miałam pojęcia, że taki dom istnieje w okolicy... 
-Sprawdzę go. - odparłam wsiadając do taksówki, podałam adres i wsadziłam słuchawkę do ucha. - Jadę w taksówce. 
-Jane, to nie jest dobry pomysł, czegoś nie wiesz...
-Czego?
-Wpisy pod nieruchomościami, co zajmują się sprzedażą domu mówią, że dom stoi pusty od 100 lat, nikt nie chciał go nawet oglądać. Legenda plemion głosi, że...
-Dobra,dobra, plemiona sobie daruj i legendy. Nie jestem ich pasjonatką. Odezwę się w wolnej chwil albo jak coś znajdę, na razie. 
   Byłam ciekawa, co tam zastanę. 















środa, 14 października 2020

Od Tessy

 Jedna wielka ciemność. Nic poza tym. Spałam. Dosyć długo. Wspomnienia poprzednich dni uderzały we mnie z impetem wywołując jeszcze silniejszy ból głowy. Próbowałam je na siłę powstrzymać, zablokować aż w końcu mi się udało.



Otworzyłam oczy, wzrok musiał przyzwyczaić się do światła. Kiedy wreszcie to nastąpiło rozejrzałam się po całkowicie obcym mi miejscu. Białe ściany, jasne światło które nadal drażniło oczy i różne maszyny. Zorientowałam się że jestem do nich podpięta kiedy jedna z nich zaczęła wyć jak się ruszyłam. 

Od razu do pokoju w którym przebywałam weszły jakieś osoby w białych fartuchach. Jedna z nich trzymała teczkę. 

-Witamy panią z powrotem wśród żywych.-powiedział mężczyzna z teczką.

-Wśród żywych?-powiedziałam ale dźwięk który wydobył się z moich ust przypominał raczej coś pomiędzy warczeniem a skrzypieniem? 

-Proszę na razie nic nie mówić, ciało musi przyzwyczaić się do samodzielnego funkcjonowania.-Niech się Pani nie martwi, już jest Pani bezpieczna, tu nic złego się nie stanie. Na korytarzu jest policjant który będzie chciał zadać kilka pytań ale wpuścimy go dopiero jak dojdzie Pani do siebie. Na razie przeprowadzimy wstępne badania. 

Wziął jakaś dziwną małą latarkę i poświecił mi w oczy. Następnie sprawdzili mi puls i pobrali krew do badań. Byłam za słaba by protestować i pytać o to co się stało, gdzie jestem i kim jestem. Poddałam się im ufając że jestem w dobrych rękach. 

-Proszę iść spać, musi Pani nabrać sił.

Zostawili mnie samą i od razu poczułam że może jednak nie jestem taka całkowicie bezpieczna. Nadal bolała mnie głowa i nie pamiętałam kompletnie nic. Rozumiałam ze jestem w szpitalu i miałam jakiś wypadek, głupia nie byłam przecież by tego nie rozumieć. Jednak co się stało? Dlaczego tu trafiłam i dlaczego nic nie pamiętam? Miałam w głowie jedna wielka pustkę. Próbowałam sobie przypomnieć chociaż kim jestem.. przecież o tym nie tak łatwo zapomnieć? Jednak od tych starań głowa jeszcze bardziej mnie rozbolała. Postanowiłam poddać się i posłuchać lekarza. Zapadniecie w sen nie okazało się wcale takie trudne jak mogłoby się wydawać.


Wieczorem kiedy ponownie otworzyłam oczy był obok mnie lekarz. Spisywał coś z ekranu. 

-Dobry wieczór. Jak się czujemy? 

Pokręciłam głową czując w gardle ogromną narastającą gule. Nie wydobyłabym nawet czegoś podobnego do słowa. Byłam jednak bardziej przytomna.

-Proszę odpoczywać. Jutro przyjdzie policjant by z Panią porozmawiać, do tego czasu powinna się Pani poczuć lepiej. Proszę mi powiedzieć, muszę zadać podstawowe pytania w tej sytuacji. Czy wie Pani co się stało?

Pokręciłam głową.

-Pamięta Pani coś?

Znowu pokręciłam głową.

-Wie Pani kim Pani jest?

Odpowiedź była znowu ta sama.

-Czy wie Pani gdzie Pani jest?

Tym razem pokiwałam głową na "tak".

Uśmiechnął się po czym życzył mi dobrej nocy i wyszedł.

Spojrzałam na dokument który wisiał przy monitorze.

"Pacjent NN.

Opis: Młoda kobieta znaleziona nieprzytomna przy brzegu rzeki. 

Po wstępnych badaniach i prześwietleniu zdiagnozowane wstrząśnienie mózgu, 4 złamane żebra oraz otwarte złamanie prawej nogi. Siniak na szyi może wskazywać próbę uduszenia. Dodatkowo liczne zadrapania i siniaki na całym ciele."

No ładnie..

środa, 7 października 2020

Od Jane

    Prezentacja biologii eksperymentalnej niezbyt mi poszła na zajęciach, jednak czwórka nie była dla mnie złą oceną. Moi rodzice niezbyt przykuwali uwagę do ocen, dawali mi wolną rękę. Fizycznie nie było ich w domu całymi dniami, z resztą mnie też. 

   Miałam jedno hobby - Shadow Hunters - grupa którą założyłam wraz z przyjacielem i jednocześnie najlepszym, najmłodszym hakerem jakiego przyszło mi poznać - Piasta. Nie znałam jego imienia, poznaliśmy się na wymianie międzynarodowej rok temu - chłopak był najmłodszym (16 l.) w tej rodzinie która wtedy mnie gościła u siebie. Byłam wtedy w Tokio jednak mało co obcowałam z tą rodziną, dopiero parę dni przed wyjazdem zaprzyjaźniłam się z tym chłopakiem. Jego umiejętności hakerskie przewyższają na bank niejednych w kraju starszych od niego. Nie raz udowodnił swój talent, np. przy tajemniczej grze internetowej  w zabijanie i publikowanie z niewiadomego źródła, mieliśmy styczność z sędzią który okazał się psychopatą i sadystą - on zabijał uczniów i filmował nielegalne walki kończące się śmiercią. Oczywiście facet płacił im za udział grubą kasę... a dzieciaki w to szły. 

  Sama nie mogę powiedzieć, że nie mam swoich celów w SH... dwa lata temu na moich oczach samochód dosłownie rozjechał moją przyrodnią siostrę z którą byłam bardzo zżyta. Rodzice zaadoptowali ją jak miała 5 lat, ja miałam wtedy 7... Rodzice wysyłali mnie po jej śmierci do psychologa, jednak nie mogłam darować zabójcy, że uciekł z miejsca zdarzenia. Dlatego głównie powstała grupa i należy do niej 6 osób. O grupie wiedzą nawet gazety, nie raz pisali o tajemniczej grupie która pomaga policji rozwiązywać zagadki... takie pierdoły. Głównie ludzie którzy chcą się z nami skontaktować wysyłają wiadomości na aplikację zaszyfrowaną przez Piasta, nazwa nie różni się od nazwy grupy... 

   Usłyszałam wibracje w lewej kieszeni ciasnych jeansów, spojrzałam zniecierpliwiona na zegarek nad drzwiami sali... Złapałam torebkę w rękę i wstałam pospiesznie. 

-Panie Leadger, muszę pilnie...

-Ta, jak zwykle, idź. - machnął ręką wiedząc, że do dzwonka jedynie zostały dwie minuty. 

   Wybiegłam z klasy i ruszyłam do wyjścia ze szkoły. Dzwonili SH - nie ważne kiedy zawsze od nich odbiorę. Traktowałam poważnie sprawy które rozwiązywaliśmy jakby dotyczyło to mojej rodziny... każda ze spraw. 

-Cześć Piast - przywitałam się i w tym samym momencie odebrały bliźniaczki ze Seattle Caroline i Cheryl, a zaraz po nich Thom, ojciec dwójki dzieci pracujący jako ochroniarz na lotnisku. Jednak miał wtyki w sądach i prawnikach, zawsze się przydawał... i zawsze był w stanie przyjechać by pomóc w sprawie osobiście. - Nie wyrwaliście mnie z lekcji bez powodu mam nadzieje. - zaśmiałam się wsiadając do swojego samochodu. 

-Przecież i tak dwa miesiące do końca. Szczęściara. - parsknął Piast jak zwykle patrząc w komputer. 

   Zawsze rozmawialiśmy na FaceTime, woleliśmy taką formę. Przez to zbliżyliśmy się do siebie i nie byliśmy tylko grupą zwykłych, przypadkowych ludzi... Byliśmy dla siebie jak rodzina. 

-Dobra, co tam macie? - westchnęłam wstawiając telefon do uchwytu i przekręcając kluczyk w stacyjce. 

-Już miejska gazeta o tym huczy... - słyszę nawalanie w klawisze Piasta -... 40letni Flynn Ryder wypłynął dziś przed południem rzeką zaraz za GrowStreet. Był cały nagi i co ciekawe całe spalone ciało, ani centymetra nienaruszonej skóry. 

-Pyszności same od rana... - skomentował Thom wyraźnie opiekując się dwumiesięczną Hannah. 

-Dobra, ale coś więcej? 

-Nie skończyłem - spojrzał się w kamerkę i znów stukał coś na klawiaturze. - dostałem wiadomość, zaszyfrowaną, więc nie wiem od kogo ani skąd... ale wyślę wam na czacie... 

   W sekundę przesłał wiadomość od anonima, zaparkowałam nieopodal domu i otworzyłam wiadomość głosową. 


    Nigdy nie dowiecie się kto to zrobił ani za co ten cwel zdechł. Płomienie go pochłonęły, diabeł sam go wezwał... nie powstrzymacie go. Nigdy. Natomiast... mogę was zaprosić do zabawy... jeśli słyszycie tą wiadomość to znaczy, że już bierzecie w niej udział... 


-Zaraz, to wszystko? Przecież brzmi to ewidentnie jak fake... albo jakiś słaby żart. - westchnęła Caroline. 

-Piast, a weź no ścisz jego głos a daj głośniej dźwięki w tle... - zaproponowałam. W tle słychać było jakieś trzaski, jakby ktoś chodził po gałęziach czy liściach. 

-Wiesz, lasów mamy tu sporo... 

-Ale jeden w którym popełniają najwięcej przestępstw. - przerwałam Cheryl. 

-A ktoś rozmawiał z policją? Oni na bank wiedzą. 

-Jak ktoś ma gadać z psami to tylko Jane... - zaśmiał się Piast. 

-Dobra, dobra, jadę tam. Dawajcie znać jak będziecie coś wiedzieć. 

   Rozłączyłam się i ruszyłam w stronę komendy. Partnerzy byli dla mnie jedynym źródłem informacji o sprawach prowadzonych przez nich. Beata, która jest polką (i niezbyt mnie lubi) oraz Chris - który dosłownie czasem mnie lubi.  Gdy nacisnęłam klamkę komendy i weszłam do środka usłyszałam krzyk Beaty.

-Nie! Ona tu nie... 

-Oj Becia, daj spokój... za każdym razem to samo. - przetrzepałam koszulkę gdy inny policjant złapał mnie za ramiona. - Ja do Chrisa.

   Przewróciła oczami zirytowana. 

-A do kogóż innego... 

   Chris zjawił się sekundę po odejściu jego partnerki, wziął głęboki wdech i wyprowadził mnie przed komendę zajadając kanapkę. 

-Powinnaś dać sobie spokój. 

-Nie będziemy tego przerabiać po raz kolejny. - machnęłam ręką wymijająco. - Co wiesz o śmierci Flyna Rydera? 

-Nie mogę udzielać inf...

-Nie działa ta śpiewka na mnie. Już od dawna. 

-Dzieciaki bawiły się nad zalewem, dwie rodziny, piątka dzieci łącznie - piknik... ciało wypłynęło gdzieś z zarośli, trudno stwierdzić czy ktoś je tam wrzucił czy... 

-Do nas dotarła wiadomość prawdopoodbnie od zabójcy ofiary...

-Jak do was? - oburzył się Chris. 

-Słuchaj... - puściłam mu nagranie jeszcze raz po czym spojrzał na mnie z politowaniem. - Ale nie chodziło mi o jakiś atencyjnych dzieciaków które robią sobie jaja...

-Głos może i jest zniekształcony ale... sam przyznaj brzmi to dziwnie... 

   Z komendy wyszła Beata, prosto do samochodu policyjnego ewidentnie czekając na Chrisa. 

-Myślisz, że jej wzrok mówi, że mnie zagryzie czy że jest zazdrosna, że musi sama rozwiązywać sprawy? - spytałam żartobliwie. 



   Chris tylko na mnie spojrzał lekko poirytowany. Uważał tak samo jak moi rodzice - mam paranoje na punkcie Shadow Hunters i spraw do rozwiązania. Jednak nawet ja nie chciałam o tym słyszeć. Widząc moją minę tylko przewrócił oczami. Kiwnął głową do Beaty która w czarnych okularach obrażona siedziała w furgonetce. 
-Jadę porozmawiać z rodzicami dzieciaków, psycholog już tam jedzie. 
-Może ja... 
-Nie, Jane... 
-Przecież nie raz udawałam psychologa... 
-Nielegalnie i bez mojej zgody czy Beaty. 
   Ściągnęłam brwi. 
-Teraz ty mnie wkurzasz. Nie raz rozwiązaliśmy wasze sprawy a jeszcze źle... 
-Słuchaj, gdybym miał wybierać czy chce jechać z Beata czy z Tobą wybrałbym ciebie. 
-To nawet miłe, ale nie wygrasz ze mną. Jadę za wami. 
-Jane... 
-Nie będę się wychylać. Będę jako psycholog... albo kurator... coś wymyślę. 
   Roześmiał się pod nosem i spojrzał na mnie. 



-Dobra, niech będzie. Ale niczego nie dotykaj, nie odzywaj...
-... nie odzywaj się nie proszona bo palniesz jakąś bzdurę, za każdym razem ta sama śpiewka... płyta ci się zacięła? Dawaj, nie mamy czasu. - poszłam do swojego auta i ruszyłam za policjantami.